Historia mojej edukacji - maturo, nadchodzę!
Idąc do szkoły podstawowej nie wyobrażałam sobie, jak może wyglądać gimnazjum. W gimnazjum nie widziałam siebie w szkole średniej... Idąc do szkoły średniej jej koniec wydawał się tak odległy, że nawet o tym się nie myślało. Z edukacją, a konkretnie z uczęszczaniem do szkoły jesteśmy związani od 7 (teraz już 6) roku życia, więc nic dziwnego z tym, że ciężko sobie wyobrazić ukończenie jej.
Ja oczywiście nie mogłam iść na łatwiznę i zamiast liceum wybrałam technikum. Nie wiem skąd u mnie w gimnazjum taka mądrość życiowa, ale stwierdziłam że po co mi sama matura, skoro mogę też zrobić zawód. Całe życie marzyłam o zostaniu profesjonalnym fotografem, ba, moje miasto oferuje mi nawet taką szkołę i to całkiem blisko mojego miejsca zamieszkania. Ale moje ambicje zawsze były wygórowane, a jako że słyszałam że moja wymarzona szkoła ma niski poziom, stwierdziłam nie. Zaczęły się poszukiwania, odwiedziny w szkołach i w końcu wylądowałam w technikum ekonomicznym. Bez stresu, ekonomia to nie moja bajka, wybrałam profil nie inny a ... hotelarstwo. Brzmi łatwo, co? Ta, ja też tak sądziłam. I wierzcie mi, hotelarstwo nie jest łatwym profilem. Ale mnie się spodobało i podoba mi się do dziś, bo na kierunek się dostałam i o dziwo, jako druga.
Z pierwszego roku w technikum pamiętam tylko początek - reszta minęła choćby to był tydzień. Dużo nauki, głównie na lekcje biologii, przed którymi zalewałam się potem czy nie będę wyrwana do odpowiedzi. Druga klasa to był prawdziwy koszmar, z tego okresu głównie wspominam wybór czy lepiej zawalić kartkówkę z fizyki, czy może olać naukę na historię bo nie będzie pytania i tak co tydzień, zupełnie nie dało się wyrobić. Ale przebrnęłam, co zabawne nadal z średnią nie niższą niż 4,4. Trzecia klasa była przyjemna, głównie dlatego że po drugiej klasie zrobiło się jakoś tak pusto w planie, mniej przedmiotów, większy luz. Dało się przebrnąć, więc i ja przebrnęłam spełniając przy tym daną sobie rok wcześniej obietnicę i kończąc trzecią klasę stanęłam przed całą szkołą aby odebrać swoje świadectwo z czerwonym paskiem, pierwsze od czasów gimnazjum.
No i przyszedł ten dzień. Wstając dzisiaj o makabrycznie wczesnej porze obiecałam sobie, że za rok o tej godzinie to ja co najwyżej obrócę się na drugi bok, a o szkole to nawet nie pomyślę. Tak, przyszła w końcu czwarta klasa, ostatni rok mojej przygody związanej ze szkołą i co oczywiście idzie za tym wszystkim - matura! I egzamin zawodowy. Słowa, które dzisiaj zdążyłam usłyszeć już jakieś pięćdziesiąt razy, a pewnie z miesiąca na miesiąc będzie coraz gorzej. Ale przez wszystko da się przejść, przez maturę także. A tymczasem ja zapraszam na nową serie wpisów, tym razem nie diy, tylko właśnie poświęconych zmaganiom z nadchodzącą maturą - niekoniecznie na poważnie.
0 komentarze: