Gdzie mi ten czas ucieka? - Maturo, nadchodzę!

21:40 Unknown 0 Comments


Coś mi mówi, że to już najwyższy czas, żeby poważnie zabrać się za naukę. Niestety to coś, co można nazwać moim sumieniem bardzo skutecznie wywołuje u mnie poczucie winy. Bo przecież mogłam uczyć się systematycznie od września, albo chociaż od stycznia, czy tam od ferii. Okazji było sporo, ale moich chęci – stanowczo za mało.

Ale nie ma co płakać. W końcu i mnie coś ruszyło, więc wzięłam się do roboty. O matematykę się już tak bardzo nie martwię, bo od stycznia chodzę na korepetycje, dzięki którym regularnie ćwiczę i przypominam sobie co i jak, a poza tym ja sama już wariuje na tyle, że codziennie wieczorem rozwiązuje sobie jedną maturkę z matematyki. Zaczęło się tydzień temu, z nudów się za to zabrałam i jakoś tak następnego dnia znowu, później jeszcze raz i weszło mi to w nawyk. Dość dobry trzeba przyznać, ale z drugiej strony skłania mnie to do przemyśleń, czy nie stresuje się już trochę za bardzo, bo taka miłość do matematyki to raczej dziwne zjawisko u mnie.

Jeśli chodzi o resztę, to niestety tak dobrze nie idzie. Z wosu wiem jeszcze stanowczo za mało, a prezentacja z polskiego też się sama nie napisze. Generalnie to zaczynam powoli panikować, przynajmniej jest to dla mnie jakaś motywacja, żeby wreszcie zacząć działać. Studia czekają! No właśnie… naszły mnie pewne wątpliwości. Oczywiście nie co do kierunku, bo nadal mi się marzy. Chodzi bardziej o całą kwestię jak to zrobić żeby pogodzić studia z pracą i to taką pracą, żeby mieć gdzie mieszkać i za co żyć. Dość ciężka sprawa, na szczęście mam jeszcze na tyle czasu żeby coś wymyślić.

Zobaczyłam też już listę z terminami wszystkich matur. Moją minę, kiedy zobaczyłam że na prezentację z j.polskiego wchodzę o 8 można sobie tylko wyobrazić. Wizja wyspanych nauczycieli, którzy chętnie wypytają pierwszą osobę tego dnia i będą prześcigać się w pomysłach na gorsze pytanie dotyczące którejś z lektur tylko siedzi mi w głowie od kilku dni i nie chce wyjść. No ale może tak źle nie będzie…

Jedyny pozytyw, który widzę w tak szybko mijających miesiącach jest to zbliżający się 24 kwietnia, czyli zakończenie roku szkolnego. W końcu!


Tak więc dzisiaj zakończę tym jakże pozytywnym akcentem. Jedno jest pewne – koniec obijania, więcej działania. I jakoś to będzie.

0 komentarze: