Od czego ma się terminarz... - maturo, nadchodzę!
Dzisiaj rozpisywać się nie będę, za to mam krótką historię z życia wziętą. Kilka słów wprowadzenia - tak się złożyło, że Moi Dziadkowie dostali pięknego, nowiutkiego laptopa. W związku z tym, razem z Moim Mężczyzną, który został rodzinnym informatykiem zostaliśmy poproszeni o przygotowanie laptopa pod użytek Babci i Dziadka i nauczenia ich jak to się je. Spoko.
Tak więc chwyciłam dzisiaj do ręki telefon i ustalamy, którego dnia możemy Dziadków odwiedzić. Jutro odpada, środa też nie pasuje, piątek zajęty, weekend już w ogóle, no to czwartek. Zadowolona dzwonie do Babci i mówię, że wpadniemy w czwartek po południu, chwile gadamy, ale kątem oka widzę, że przygląda mi się Mama. Kończę rozmowę i pytam, czemu się tak patrzy. W odpowiedzi słyszę "nie miałaś przypadkiem w czwartek wizyty u ortopedy?". No to świetnie ...
Myślę, że podsumowywać nie trzeba.
0 komentarze: