Do tablicy! Czyli nowa odsłona ramy.

21:00 Unknown 1 Comments

Całe szczęście, nie mam na myśli szkolnej tablicy, przy której nauczyciele z chęcią męczą biednych uczniów, w szczególności tych słabych z matmy. O nie, tym razem chce zaprezentować wam nową odsłonę mojej ramy (o niej kilka słów znajdziecie tu i tu). Kto czytał ten wie, że pomimo mojego zachwytu nad nią, jakoś nie umiałam znaleźć na nią konkretnego pomysłu - chociaż może powinnam powiedzieć, że pomysł na nią miałam od samego początku, ale jego wykonanie nie jest możliwe do konkretnego remontu, lub mojej wyprowadzki z rodzinnego domu.

Oczywiście o farbie tablicowej wiedziałam już od dawna, marzyło mi się cokolwiek nią pomalować po czym bezkarnie bazgrać po tym kredą, ale nie było co..., W czasie świąt, kiedy zastanawiając się czym zastąpić kalendarz adwentowy tak sobie myślałam i myślałam aż nagle mnie olśniło - a dlaczego by nie zrobić z ramy tablicy? Szybciutko zorientowałam się w cenach, a na allegro znalazłam sprzedawce oferującego 0,3 litra takiej farby, a jako że więcej nie potrzebowałam, zamówiłam od razu, przy okazji zastanawiając się, który z oferowanych czarnych kolorów jest najbardziej czarny.

Farba doszła do mnie szybko, przeczytałam na instrukcji co i jak i od razu zabrałam się do malowania. Postanowiłam nie malować fragmentu ściany, tylko pokryć farbą płytę wyjętą z antyramy, którą wykorzystałam już wcześniej jako wypełnienie ramy. Szybko pomalowałam powierzchnie, następnego dnia nałożyłam drugą warstwę, po jej wyschnięciu całość powiesiłam, ale i tak musiałam odczekać trzy dni aż nabierze swoich właściwości. A kiedy tylko minęły zaczęłam bazgranie ;)

Na pierwszy ogień poszedł cytat z filmu Whiplash "The are no two words in the English language more harmful than good job". Ten tekst podbił moje serce (film podobnie!), a z tego co mi wiadomo - nie tylko mnie :) A w połączeniu z moim jakże pięknym pismem (hahaha), nabiera dla mnie większego znaczenia. 


Niestety, nigdy nie może być zbyt różowo - już po pierwszej próbie zmazania napisów zobaczyłam, że będzie to dość trudne zadanie. Dość szybko doszłam do najlepszego sposobu, którym okazała się gąbka wypłukana w gorącej wodzie, jednak czynność trzeba powtarzać tak z dwa razy a i tak zostają zacieki takie jak na zdjęciu poniżej. Odnoszę wrażenie, że z każdym użyciem kredy trzeba jeszcze bardziej walczyć z jej zmyciem... Możliwe, że to tylko kwestia jakości farby.

1 komentarz:

  1. Widać że się starałaś :-)
    A film słyszałam dość dobry, mam zamiar go obejrzeć za jakiś czas.
    Trzymaj tak dalej!

    OdpowiedzUsuń